Sowy a jabłka… Edukacja w Charzykowach.

Sowa w lesie pohukuje pewnie drugiej połowy poszukuje… Czy sowa znajdują swoją drugą połówkę jabłka, choć jest przecież drapieżnikiem? Przeczytaj relację Grażyny Jaszewskiej, która „porwała” grupę 21 osób na warsztaty z projektu „Sowy Pomorza. Edukacja dla bioróżnorodności” edycja 2018 dofinansowanego przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku. Grażynie do twarzy jest w zielonym mundurku… Nie, nie jest uczniakiem i też nie dlatego jest członkiem naszego Stowarzyszenia. Po prostu, w zieleni paraduje w pracy – w Zaborskim Parku Krajobrazowym. Tak, tak – widujemy ją nie tylko w woderach, ale i w spódnicy. W zielonej spódnicy. Wracając do meritum relacji Grażyny…
„Przełom marca i kwietnia to dobry czas na podsłuchiwanie miłosnych pohukiwań sów. W tym czasie przy sprzyjających warunkach atmosferycznych można usłyszeć koncerty odzywających się samców puszczyka, uszatki czy też włochatki. Ktoś by mógł zapytać, po co im też to otwieranie dzioba?? Otóż sowy robią to dla jaj! Recital w wykonaniu samca ma za zadanie zwabienie partnerki, która to po kopulacji złoży jaja a następnie po wykluciu piskląt, zajmie się ich wychowaniem.
Wychodząc na przeciw ciekawskim tajemniczego życia sów 22 marca 2019 roku w siedzibie Zaborskiego Parku Krajobrazowego w Charzykowach odbyły się warsztaty „SOS dla sów” organizowane przez Stowarzyszenie Ochrony Sów. Zajęcia przyciągnęły nie tylko lokalną młodzież ale też osoby dorosłe, które przyjechały m.in. z Szamocina, Bydgoszczy i Grudziądza. Spotkanie miało na celu poszerzenie wiedzy o sowach. Kawałek po kawałku zostały one obnażone ze swojego tajemniczego życia. Dlaczego sowy poruszają się lotem bezszelestnym? Na to pytanie uczestnicy odpowiedzieli sobie sami oglądając opierzone szpony uszatki czy też mikro grzebienie na lotkach pierwszorzędowych. Niepewni wysnutej teorii bezszelestnego lotu, mogli tego doświadczyć machając piórem sowy a następnie dziennego ptaka szponiastego. Co niektórzy byli nawet gotowi wyrwać sobie rękę, z barku aby obalić teorię prowadzącej. Nic z tego! Mimo intensywnych uderzeń piórem, uczestnik doświadczenia prędzej zacząłby lewitować nad podłogą, niżli by miał wywołać głośny szum sowiego pióra. Antropomrfizując, zajrzeliśmy również sowom do karty menu oraz do wypluwek, które wywołały na sali niemałe poruszenie. W tym czasie padały stwierdzenia ,,dobrze, że jestem już po kolacji”… Na zakończenie części stacjonarnej odbył się konkurs mający na celu wyłonienie najbardziej uważnych uczestników warsztatów. Najlepsi znawcy nocnych drapieżców otrzymali drobne nagrody z motywami sów.
Po teorii sprawdzaliśmy się w praktyce. Na nocne nasłuchy wybraliśmy się na Wzgórze Wolność, gdzie lekko hulał wiatr. Nadzieje na usłyszenie sowy były niewielkie, dlatego też głos puszczyka wprawił nas w osłupienie. W szkole często nauczyciele powtarzali: ,,aby ta nauka nie poszła w las”! W przypadku warsztatów przyrodniczych jest to jak najbardziej wskazane. Tak było i tym razem. Uczestnicy spotkania – usłyszawszy puszczyka – pamiętali o zasadach zachowania się podczas nasłuchów. W ciszy i zachwycie wysłuchiwali pohukiwań terytorialnego samca. W tym czasie ja stałam i byłam dumna z uczniów, którzy nie zawiedli i pamiętali o zasadach poszanowania przyrody. Dla mnie to nagroda i to bezcenne uczucie, które mówi, że edukacja przyrodnicza ma sens.”.
Fotorelacja: Monika Bykowska
- Ktoś tu lewituje…? Fot. M.Bykowska
- Doświadczenia i obserwacje. Fot. M.Bykowska
- Wzgórze Wolność. Fot. Grażyna Jazewska
- Uszy czy nie uszy? Fot. M.Bykowska
- Preparaty biologiczne zawsze robią wrażenie! Fot. M.Bykowska
- Nasłuchy puszczyka. Fot. M.Bykowska
- Korzystamy z dofinansowania Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku.
© 2016 Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykonane przez Tru studio