
Jakimi słowami można określić trudność montażu budek dla płomykówek? Jedni powiedzą: „Pfffff, prościzna. Ile to wnieść na wieżę i przykręcić do belki?” inni znów: „Tylko nieustraszeni bohaterowie o duszach nieskazitelnych i sylwetkach wojowników spartańskich są w stanie to zrobić”. A jak to widzimy my, którzy takich budek zamontowali kilkadziesiąt, a może i kilkaset? No chciałoby się powiedzieć, że ci drudzy mają rację, jednak ta nasza skromność… Stopień trudności montowania budek zależy od wielu czynników. Główny to oczywiście konstrukcja wewnętrzna wieży czyli: układ belek, rodzaj oraz dostępność okna, szerokość parapetu, lokalizacja dzwonu itp. Kolejne czynniki, na które należy zwrócić uwagę to występowanie kun, gołębi, kawek. Budki nie mogą przeszkadzać przy konserwacji mechanizmów zegarowych czy podczas uruchamiania dzwonów. Oczywiście można wejść na górę i zamontować budkę gdziekolwiek, jednak to nie o to chodzi prawda? Budki mają spełniać bardzo ważną rolę, a mianowicie muszą być bezpieczne dla płomykówek i jednocześnie nie mogą przeszkadzać przy codziennym funkcjonowaniu budynku.
Po tym lekko przydługawym wstępie pora na opis naszej wczorajszej pracy. Ambitnym planem grupy lubuskiej w składzie Robert Komorowski, Zbyszek Miszon i Sławek Rubacha jest montaż budek lęgowych na wszystkich kościołach na powierzchni około 150 km2 w rejonie Sulęcina. Oczywiście później naszymi mackami obejmiemy kolejne obszary. Na części tych kościołów budki już zostały zamontowane, na kilku nie ma takiej potrzeby, ponieważ płomykówki gniazdują w bezpiecznych zakamarkach kościołów. Zostało jeszcze jednak około 10 kościołów, wiec ochoczo załadowaliśmy 4 budki na przyczepkę, którą po raz kolejny udostępniła nam firma Maszoński-Logistyc. „Nie wracamy do domu jeśli wszystkie 4 nie wystukamy”, „Co, my nie damy rady?”, „Pff, kto jak nie my?!” „Jeśli tego nie zrobimy to nie nazywamy się Robertozbyszkosławek!” nasze pokrzykiwania były tym głośniejsze, im bardziej mieliśmy świadomość, że przecież tym razem nas jest więcej. Gościnnie zawitała do nas Ewelina Kurach z północnych SOSowych rubieży i Dawid Karzólewski z Łagowsko-Sulęcińskiego Parku Krajobrazowego. Nawet przez moment zaświtała nam myśl, czy jeszcze dwóch budek nie załadować… Aby nie trzymać nikogo w napięciu… możecie nie nazywać nas Robertozbyszkosławek. Przez cały dzień zamontowaliśmy 1 (słownie: jedną) budkę! Powód? To wszystko o czym napisałem we wstępie. Pierwszy kościół, na którym spędziliśmy około 4 godzin to plątanina belek, beleczek, mechanizmów uruchamiający dzwon, a do tego zupełna ciemność. W tym przypadku musieliśmy zamontować także półmetrowy korytarz, aby w ogóle była możliwości usadowienia budki. Istotna sprawą przy montażach budek jest też pomalowanie widocznych od zewnątrz elementów, po to aby były… niewidoczne. Jednak udało się! Budka zamontowana! Nasze szczęście udzieliło się chyba także panu kościelnemu, ponieważ zdecydował się ogłosić tę nowinę światu za pomocą dzwonu, który w linii prostej był od nas jakieś 30 cm. Resztę dnia spędziliśmy w zupełnej ciszy.
Kolejny kościół to znów przeciskanie się przez otwory o szerokości chyba 50 cm pomiędzy pietrami wieży. Cała ekipa to osoby o sylwetce osy, więc problemu nie ma. Jednak jak wnieść tu budkę? Rozwiązanie znaleźliśmy. Jednak do tego potrzeba dodatkowego sprzętu, więc nie tym razem.
Następny kościół i jak się okazało – ostatni. W pierwszym momencie wydawał nam się bardzo prosty, jednak i tu pojawiły się problemy. Zniszczone żaluzje przez robotników pracujących wcześniej na wieży oraz gołębie. Obiecaliśmy przesympatycznemu księdzu, że naprawimy żaluzje i ramę okienną, co zajęło nam sporo czasu. Na wieży było wystarczająco dużo miejsca, aby zamontować budkę bezpośrednio do okna, jednak ze względu na gołębie budka musiała być całkowicie przyciemniona za pomocą metrowego korytarza. No i schody się zaczęły… Brak odpowiedniego miejsca. Główkowanie, kolejne próby zajęły nam czas aż do zachodu słońca. Pomysł mamy, ale już nie dzisiaj. Dzień skończył się jednak rewelacyjnie! Dostaliśmy zaproszenie od Agi Miszon na cieplutką zupę, gorąca szarlotkę, pysznego metrowca i jeszcze dostaliśmy prezenty pod choinkę! Teraz mamy plan, aby dziennie tylko jedną budkę stawiać, by nasz projekt i obiady trwały i trwały… :).
Zdjęcia i video: Zbyszek Miszon, Robert Komorowski.
tekst: Sławek Rubacha
- Kolejny raz firma Maszoński-Logistic nas wspomogła!
- Wycinanie otworu wlotowego w żaluzjach.
- Wszystko w jak najlepszym porządku.
- Ciemności i mrok to nasz żywioł.
- Już prawie!
- Nasi tu byli!
- Pierwsza przymiarka.
- Z zewnątrz oprócz małej dziurki nic niewidoczne!
- Efekt końcowy.
- Mróz, śnieg więc cos na rozgrzewkę po pracy.
- Ostatnio była piła do drewna, teraz wyrzynarka. Strach pomyśleć co będzie następnym razem.
- Zima dotarła nawet do nas.
- Ktoś czuwa nad naszą pracą.
- Kurs stolarki okiennej zaliczony.
- Prezeeeeentyyyy!
© 2016 Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykonane przez Tru studio