Mroźny koniec lutego 2009. Przy granicy polsko-słowackiej odnotowaliśmy –23°C. Wraz z kilometrami na liczniku rosła temperatura, by u celu naszej podróży – w Serbii osiągnąć 12°C. Gdy w Polsce mieliśmy apogeum zimy, tam rozpoczynała się właśnie wiosna…

Wszystko zaczęło się od zaproszenia, które wystosował do nas Milan Ružić z Koła Naukowego Studentów Biologii na Uniwersytecie w Nowym Sadzie. Brzmiało niezwykle intrygująco i nieprawdopodobnie zarazem. W Wojewodinie, na północy Serbii, zimują uszatki w skupiskach dochodzących do kilkuset sów. Niewiadomo skąd przylatują, nie wiadomo gdzie lecą wiosną. Prawdziwe wyzwanie dla sowiarzy …

Kilka dni przygotowań, zaklepane urlopy, lekki ścisk w samochodzie i towarzyszący nam od samego początku wyjątkowy poziom dobrego humoru. Trasa 700 km to dla naszej ekipy pikuś. Pozwólcie, że przedstawię uczestników wyprawy: Ola i Sławek Rubacha, Anita Rusiecka, Paweł Szczepaniak i Krzysiek Kus.

Gdy dotarliśmy na miejsce, nasi serbscy znajomi okazali się młodymi, bardzo sympatycznymi ludźmi. Od razu złapaliśmy dobry kontakt (mimo znacznych różnic językowych :)).  Po zakwaterowaniu i kolacji – wizja lokalna. Nie pojechaliśmy tam przecież na wycieczkę krajoznawczą – mieliśmy do spełnienia wielką sowią misję…

Musicie wiedzieć, że Wojewodina może poszczycić się najliczniejszymi zimowiskami uszatek w Europie. Na przełomie roku 2008/2009 na drzewach (bo nie można tego nawet nazwać parkiem) w centrum Kikindy odnotowano zimowisko uszatek liczące 500 osobników! I było to jedno z wielu miejsc przebywania tych ptaków. Jest to nieprawdopodobne dla naszych polskich warunków zjawisko, gdzie największe zimowe zgrupowania liczą nie więcej niż 50 osobników i w tej liczbie już wzbudzają sensację.

Powierzchnia północnej części Serbii to, można by rzec, step po horyzont. Gdy tylko spotka się na swojej drodze zadrzewienia (parki miejskie, grupy drzew i krzewów przy cmentarzach, pomnikach, itp.) można być niemal pewnym, że zimą zajmują je uszatki. Co ciekawe – razem z uszatkami można również spotkać uszatki błotne.

Wieczorami, gdy wychodziliśmy przed budynek sanatorium, w którym byliśmy zakwaterowani, przeżywaliśmy coś niesamowitego: idąc alejką przez park okalający budynek, w światłach latarni naraz w różnych miejscach widzieliśmy kilka bezszelestnie przeszywających powietrze, jasnych duszków. Czuliśmy się wręcz jak wewnątrz gigantycznego akwarium, z tym że zamiast ryb pływały obok nas polujące uszatki! Abstrahując od romantycznych walorów wizualnych, można by powiedzieć: raj dla sowiarzy-obrączkarzy…

Gdy tylko zbliżał się wieczór rozstawialiśmy sieci. Wraz z przyjaciółmi z Serbii oraz dwoma Holendrami usiłowaliśmy łapać i obrączkować uszatki. Jak się okazało nie było to tak łatwe jak się na początku wydawało. Sowy okazały się wyjątkowo sprytne, a ze względu na małą ilość odpowiednich sieci (drobne serbsko-polskie niedogranie kwestii logistycznych) liczba złapanych przez nas sów nie była zatrważająca – złapaliśmy, zaobrączkowaliśmy i oznakowaliśmy tylko 16 osobników. Jeżeli chodzi o kwestię obrączkowania – sowy otrzymały oczywiście obrączki serbskie, co się zaś tyczy znakowania – takie prezenty uszatkom sprawili Holendrzy.

Znakowali oni uszatki posługując się plastikowymi znaczkami naskrzydłowymi. Znaczki były przytwierdzane do skrzydła (przebicie skóry) przy pomocy cienkiego metalowego nitu z plastikowymi podkładkami. Po zainstalowaniu plakietki i podkładek nit był zawijany kleszczami. Trzeba przyznać, że był to innowacyjny dla nas i wyglądający dość drastycznie sposób znakowania. Z pewnością stresował on ptaki i jak się później okazało, nie zawsze spełniał należycie swoją funkcję. Generalnie można stwierdzić, że nasz stosunek do tej metody indywidualnego znakowania był mieszany.

Jeżeli chodzi o inne gatunki sów występujące w Serbii, na myśl przychodzi nam jedna z wielu zabawnych sytuacji. Jadąc za samochodem Serbów przez jakąś małą wioskę zauważyliśmy na kominie jednego z domów siedzącą pójdźkę. Hamowanie z piskiem opon, natychmiastowe opuszczenie pojazdu, chwycenie za sprzęt fotograficzny i próba uwiecznienia sowy. Jaki był szok i miny naszych serbskich kompanów! Okazało się, że pójdźka w Serbii jest bardzo pospolita i nigdy nie widzieli nikogo, kto by w tak entuzjastyczny sposób na nią zareagował!

Udaliśmy się tam głównie z sowich względów, jednak Serbia to nie tylko duże zimowiska uszatek i pójdźka na każdym kominie. Z przyrodniczych aspektów naszą uwagę przykuły susły moręgowane, które wtedy kończyły sen zimowy i ospale wychodziły z norek, żyjące socjalnie myszy (Mus spicilegus) robiące spore kopce-spiżarnie, w których pokarm jest podzielony na rodzaje i poukładany w warstwy, chomiki, kormorany małe, rarogi, niezliczona ilość myszołowów i błotniaków zbożowych na stepie i wiele innych ciekawostek. Na uwagę zasługuje smutny fakt wysokiej śmiertelności ptaków drapieżnych i sów przy drogach. Ogromna ilość gryzoni sprzyjająca dużym zagęszczeniom skrzydlatych drapieżników, proste drogi, na których można rozwinąć dużą prędkość – wszystko to przyczynia się do wielu kolizji ptaków z samochodami.

Ale Serbia to nie tylko przyroda… W trakcie tego tygodnia mieliśmy okazję zaznajomić się z serbską historią i kulturą. Na zaproszenie ambasadora Polski w Serbii, Pana Macieja Szymańskiego spędziliśmy dwa dni w Belgradzie, za co w tym miejscu składamy serdeczne podziękowania!!!

Tuż po powrocie do Polski (-20°C przy granicy polsko-słowackiej – sic!) wszyscy mieliśmy jeszcze w ustach smak wyśmienitych serbskich potraw i napojów, w nozdrzach zapach budzącej się do życia przyrody, w sercu zapas pozytywnej energii na przetrwanie do polskiej wiosny, głowy pełne planów na następny wypad do Serbii, a nasze sny po powrocie były pełne uszatek zrywających się z drzew i zasłaniających niebo…

Mamy nadzieję, że uda się po raz kolejny wyjechać na zimowiska uszatek do Serbii. Tym razem bogatsi o doświadczenia z poprzedniego wyjazdu, mamy już opracowane ulepszone sposoby chwytania sów co z pewnością przełoży się na większą ilość zaobrączkowanych ptaków.

(ar)

 

Przekaż 1,5% podatku na ochronę sów

Stowarzyszenie Ochrony Sów jest ogólnopolską organizacją wyspecjalizowaną w ochronie sów. Naszym priorytetem jest ochrona tej grupy ptaków, jednak nasze działania ukierunkowane są także na edukację oraz badania.
Wesprzyj nasze działania wpłacając 1,5% podatku!

STOWARZYSZENIE OCHRONY SÓW
KRS: 0000285376

Więcej tutaj.

Atlas Sów Polski

atlas.sowy.sos.pl

Największa baza gromadząca obserwacje żywych i martwych sów oraz śladów ich obecności w Polsce. Zgłoś swoje obserwacje!

» Przejdź do: atlas.sowy.sos.pl

Partner BizneSowy

Zapoznaj się z regulaminem naszego programu partnerskiego.

» Przejdź do strony Programu

Dołącz do nas już teraz

Twoje członkostwo i aktywność w Stowarzyszeniu pomoże zachować przyrodę, chronić populacje sów i szerzyć wiedzę o tych wspaniałych ptakach. Przyłącz się do nas.

Zostań członkiem SOS »

© 2016 Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykonane przez Tru studio