Jesienny obóz’2017 za nami.
Miejsce akcji: Północne Mazowsze.
Czas: 19-24 września 2017 r.
Zespół w składzie – SOSowicze: Wojtek Okliński – kierownik obozu, Sławek Rubacha, Paweł Szczepaniak, Michał Malawski, Olek Kos, Rysiek Tlaga, Boguś Horbanowicz, Ewelina Kurach, Ola Sokół, Kasia Iwan-Malawska, Edyta Słomczyńska i dwie nowe twarze: Jadzia Goniewicz i Andrzej Wielgus. Dzięki wielkie Wam wszystkim!
Obóz dedykowany był czynnej ochronie pójdźki i płomykówki. Działaliśmy głównie w powiecie ciechanowskim, ale też pułtuskim, płockim i płońskim. Cóż, pogoda nam nie sprzyjała. Wybitnie nie chciała współpracować podczas wieczornych i nocnych nasłuchów. Udało się nam jednak wykryć kilkanaście stanowisk pójdźki, płomykówki i puszczyka oraz jedno noclegowisko uszatek. Powiesiliśmy kilkanaście bud dla płomykówki (w kościołach) i pójdźki (na budynkach gospodarczych). Obóz miał formę warsztatową. Stąd dla wielu osób był wyśmienitą okazją do zdobycia wiedzy, umiejętności wszelkich maści i szlifowania zdolności komunikacyjnych w praktyce. Robota chwilami niekoniecznie lekka, ale trzeba przyznać, że świetnie się przy tym bawiliśmy. Najbardziej motywujący okazał się konkurs: kto na kolejny dzień umówi najwięcej miejsc do montażu bud dla sowy ze szlarą w kształcie serca? Czasu nie było wiele. Rywalizacja to chyba szatański motor do działania, he he… Poszło nam świetnie – tak dobrze, że nie zdążyliśmy zrealizować naszego planu dnia. Odnotować trzeba, że dodatkowe mocne (!) punkty w konkursie zdobył Sławek z Eweliną za… umówiony obiad! Jak się szybko okazało, nie jeden obiad. Przez 2 dni sycie i przepysznie podkarmiał część naszej ekipy ks. dr Jan Piotrowski z Parafii św. Małgorzaty w Starym Gralewie – człowiek wulkan, o złotym sercu. Raczył nas wyjątkową, niezapomnianą atmosferą, zaufaniem i gościnnością. I po dziś dzień wspominamy oszałamiający zapach borowików na plebani, a nasze kubki smakowe m.in. grzybową…
Przez te kilka dni nabiegaliśmy się po kościołach, strychach. Wdrapywaliśmy na wysokie wieże po czymś co nie zawsze nazwać można drabiną czy schodami. Przesiąkliśmy zapachem starego drewna, impregnatów, zgarnęliśmy kilogramy pajęczyn i kurzu. Potwierdziliśmy obecność sów (albo i nie), ale też wcisnąwszy się w ciasny kąt, zaskakiwał nas widok zamontowanej już budy.
Taki obóz to świetny czas integracyjny, okazja do poznania nowych ludzi, spróbowania swoich sił i sprawdzenia się w wolontariacie przyrodniczym. Jeśli czytasz tę relację, a nie było Ciebie z nami – nie zmarnuj kolejnej szansy.
Pięknie dziękujemy Księżom proboszczom, kościelnym i mieszkańcom, którzy pomogli, wspierali informacjami oraz wydali zgody na montaż bud, niejednokrotnie wspierając nas przy tych pracach. Życzymy Wam, by sowy zajęły Wasze nowe metraże! 🙂 Pamiętamy, co obiecaliśmy w Parafii św. J. Chrzciciela – działamy i chiropterolog zgłosi się z praktycznymi radami. Wielkie dzięki też dla Wojtka, który zorganizował obóz, bo to kawał dobrej roboty!
Budy dla sów zakupione zostały ze środków własnych Stowarzyszenia. Wykonane zostały przez firmę Ussuri. To czego nie udało się powiesić, będzie wisiało w woj. mazowieckim, lubuskim, świętokrzyskim i wielkopolskim.
Przeglądając fotorelację, pomyślcie też o wiosennym obozie. Zarząd już szuka pomysłów na miejsce i finansowanie przedsięwzięcia. Coś Ci chodzi po głowie? Pisz, dzwoń i działamy! Sowia wiosna za kilkoma zakrętami…
© 2016 Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykonane przez Tru studio